Homilia na II niedzielę zwykłą B,
Witkowo 17.01.2021 r.

W 1997 r. powstał film „Brat naszego Boga”, oparty na dramacie napisanym przez Karola Wojtyłę. Film przedstawia historię dwóch powołań, wzajemnie nakładających się na siebie, które łączy gotowość rezygnacji z kariery artysty, by pójść za głosem Boga. Zanussi, reżyser filmu, tłumaczył kiedyś, że – „nie ma świętości bez odrobiny szaleństwa. Dzisiaj natomiast modele kultury popularnej akcentują przeciętność. Wszystko jest szalenie poprawne. Jest to afirmacja przeciętności, zwykłości, bylejakości. Zgubić się w tłumie, być jak wszyscy”.
Słowo Boże dzisiejszej niedzieli opowiada nam o wielu bardzo ciekawych bohaterach. Wszystkie te postacie łączy jedna charakterystyczna cecha: słuchają Pana Boga. Ta zdolność przynosi w ich życiu piękne owoce.
1. Powołanie Samuela. W pierwszym czytaniu słyszeliśmy o powołaniu Samuela. Ten dzisiejszy fragment to niezwykle wzruszająca opowieść o tym, jak Pan Bóg mówi do człowieka z wielką determinacją i cierpliwie czeka na jego odpowiedź. Prorok Samuel posłuszny Bogu powoli odkrywa, że Bóg zawsze chce dla niego najlepiej. I ta przygoda słuchania Boga przynosi w życiu Samuela piękne owoce, tak wielkie, że Samuel do dziś odgrywa ważną rolę w historii Izraela. Sam przyszedł na świat dzięki modlitwom swojej matki Anny. Od młodych lat usługiwał przy Arce Przymierza w Szilo. Zawsze zasłuchany w słowo Pana Boga został duchowym przywódcą, prorokiem i sędzią nad Izraelem. Zorganizował reformę religijną, jego rządy mądre i świętobliwe przyczyniły się do zjednoczenia narodowego i religijnego Izraela. Ale nawet on potrzebował pomocy. We właściwym odczytaniu powołania pomógł mu łagodny i nieudolny już kapłan Heli. On także dobrze odegrał swoją rolę.
2. Powołanie Apostołów. Na przykładzie apostołów z ukazanych w Ewangelii Jana widzimy dzisiaj, że głos Boga spotyka się z poszukiwaniem Boga, które naturalnie drzemie w człowieku. To pragnienie wyraża pytanie uczniów: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Pytanie Andrzeja mogło wydać się dziwne. Jezus nie mieszkał już w Nazarecie, nie miał stałego miejsca zamieszkania. Jako Nauczyciel wędrował od wioski do wioski, głosząc naukę. O co więc pytali uczniowie? Roman Brandstaetter w swojej powieści „Jezus z Nazaretu” pisze, że to pytanie: „Gdzie mieszkasz?” znaczy równocześnie: „Kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz, jaki jest twój dom, czym się zajmujesz, czy nas ugościsz, bo chcemy korzystać z praw twojej gościnności, a korzystając z nich, pragniemy oddać się pod twoją opiekę – co jest dowodem naszego ostrożnego zaufania – a jeżeli nie masz domu w miejscu, w którym teraz przebywasz, opowiedz nam dokładnie o twoim odległym domu, byśmy wiedzieli, kim jesteś, mężu nieznany”. To wszystko znaczyło w Izraelu: „Gdzie mieszkasz?”. Tak rozumiał to pytanie każdy Izraelita, czy mieszkaniec Wschodu. Dlatego Jezus odpowiada: Chodźcie, a zobaczycie (J 1, 39), to znaczy: „Chodźcie, poznajcie mnie”.W starożytności najlepiej można było nauczyć się czegoś od swojego mistrza przez zamieszkanie z nim, przez naśladowanie go, przez bycie ciągle w jego obecności. Tak też przygotowywano się kiedyś do kapłaństwa – nie w seminarium, ale w parafii. Ślad tego widać też w konkretnym przygotowaniu do zawodu, który nie jest zdobywany w szkole, ale w zakładzie, pod okiem konkretnego fachowca. Zobaczyć, gdzie mieszka nauczyciel i tam pozostać, to nie znaczy tylko znaleźć nocleg i posiłek. To jest coś więcej. To jest doświadczyć tego, co trochę intuicyjnie wyraża określenie spotykane w naszych domach i mieszkaniach: sweet home, oznaczające wszystko co dobre, co ten dom stanowi. To, co najcenniejsze Apostołowie odkrywają w bliskości Jezusa. Ale i oni potrzebują wskazania. Wskazówkę daje Jan Chrzciciel, który konkretnie mówi, że to Jezus jest prawdziwym Barankiem Bożym.
3. Nasze słuchanie głosu Boga. Te wszystkie sprawy, które odczytujemy dzisiaj ze Słowa Bożego znajdują przełożenie w naszym życiu. Z resztą dzisiaj św. Paweł dosadnie przypomina o obecności Boga w nas. I do nas mówi Pan Bóg. Tak samo cierpliwie, jak w przypadku Samuela czeka na naszą odpowiedź. Czasami musi długo czekać, bywa nawet że nigdy nie usłyszy odpowiedzi. Jak bardzo rośnie wtedy znaczenie tych, którzy pojawiają się na drodze wiary i podpowiedzą, jak kapłan Heli, wskażą konkretnie, jak Jan Chrzciciel. Rozmawiałem niedawno z moją kuzynką, która jest nauczycielką w jednej z podpoznańskich szkół średnich, gdzie więcej niż połowa uczniów nie chodzi na religię. Kiedyś, gdy była wicedyrektorem to było lepiej, a teraz to i plan nie jest przychylnie ułożony i wielu rezygnuje. Można szukać wielu przyczyn i próbować przerzucać winę, ale przede wszytki trzeba przyjrzeć się rodzicom. Dlatego też i w naszej parafii przygotowując do życia eucharystycznego tyle miejsca w zeszłym roku poświeciliśmy rodzicom i w tym roku chcemy podobnie. To jest przestrzeń do tego, aby spełnić swoją rolę, jak kapłan Heli, jak Jan Chrzciciel i wskazać na sprawy Boże. A zanim zacznie się życie rodzinne, to może już przed małżeństwem, w narzeczeństwie wskazać na Pana Boga. Często się zdarza, że jedna ze stron ma słabszą wiarę, albo nawet wcale nie ma. To samo możemy zrobić w swoim miejscu pracy, tak samo możemy zachować się we wspólnocie parafii zachęcając do zaangażowania. Nie wiemy jak potoczyła by się historia Samuela i apostołów, gdyby nie spotkali na swojej drodze przewodników. Może nigdy nie odkryliby swojego powołania. Może twoje dziecko, twój kolega w pracy, twój sąsiad nie umocni nigdy swojej wiary, bo zabraknie tylko twojej wskazówki… To jest wielka odpowiedzialność. A może w końcu sami mamy posłuchać tych, którzy nas do Boga prowadzą, nawet gdy nie są kryształowi. Bóg stawia na naszej drodze ludzi, którzy nie są idealni, ale bez nich po prostu do Niego nie dotrzemy.
Ks. Prefekt Julian Wawrzyniak
Witkowo, 16.01.2021 r.