Homilia na III Niedzielę po Bożym Narodzeniu – Niedziela Chrztu Pańskiego

To było dokładnie 56 lat temu. 10 stycznia 1965 roku w parafii pw. św. Doroty w Rogowie w niedzielę, małżonkowie Stanisław lat 36 i Maria lat 34 przyszli do kościoła, aby ochrzcić kolejne, siódme swoje dziecko. Rodzicami chrzestnymi byli ich znajomi: Stanisław i Irena. Szafarzem chrztu był ks. prał Adam Knast. Dziecku nadali imię Franciszek, a jego patronem stał się św. Franciszek Salezego, biskup Genewy i patron dziennikarzy katolickich – pierwsze liturgiczne wspomnienie świętego Franciszka po chrzcie.
W Niedzielę Chrztu św. spójrzcie wraz ze mną na swój własny chrzest. Przypomnijcie sobie jego datę, szafarza, miejsce – kościół, jego wezwanie, rodziców chrzestnych, swego świętego patrona oraz świecę chrzcielną. A może ktoś wybrałby się do kościoła chrztu, aby pomodlić się przy chrzcielnicy?
W Ewangelii wysłuchaliśmy przed chwilą relację św. Marka z chrztu Pana Jezusa. Ten sam Głos, chociaż niesłyszalny, brzmi jak bęben podczas każdego chrztu świętego. „Ty jesteś moim Synem umiłowanym”. Każdy ochrzczony staje się dzieckiem Bożym, następnie zostaje obmyty z grzechu pierworodnego i włączony do Kościoła. Zapowiedź tego daru została w sposób niemalże poetycki powiedziana w słowach proroka Izajasza z pierwszego czytania, w którym pojawia się wołanie przypominające głos handlującym na targowisku. Jeden z nich oferuje przechodniom towar bezcenny, zwłaszcza w suchym i upalnym klimacie Palestyny – wodę. Nawołuje wszystkich spragnionych, nawet tych pozbawionych pieniędzy, aby przyszli do niego. Zachęca wręcz do kupowania bez płacenia. Kupiec dalej woła: Słuchajcie Mnie, a wasza dusza się nasyci (Iz 55,2). Nakłońcie uszu i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie mnie, a dusza wasza żyć będzie (Iz 55,3).
Tym handlującym, nawołującym jest sam Bóg. Jednak nie sprzedaje, ale daje swojemu ludowi życie w obfitości w sposób bezinteresowny. I więcej jeszcze: Bóg nie troszczy się tylko o ducha, ale o byt materialny i przetrwanie swojego ludu. Aby wzbudzić w nas ufność i wiarę przemawia do swojego ludu wybranego, a stad też i do każdego z nas najpierw przez swoje słowo. Ono jest jak ulewa, która przywraca życie Izraelowi porównanemu do pustyni: użyźnia, zapewnia urodzaj i karmi. Daje życie tam, gdzie panuje śmierć. Dlatego tak ważne jest, aby Jego słowo słuchać, czytać i poznawać.
Wszyscy otrzymaliśmy dar wiary, i to w sposób bezinteresowny. Wiara jest łaską, jest darem od Boga. „Wiara zwycięża świat” – jak napisał św. Jan w swoim pierwszym liście. To wiara dodaje siły do pokonywania przeszkód, ona „przenosi góry”: marzeń, lęków i strachu. W tym miejscu przypomina mi się rozmowa z moim ks. Prefektem, obecnie proboszczem jednej z parafii bydgoskich – ks. kan. Andrzejem Kłosińskim. Po maturze powiedziałem do niego, tak pewnie bezrefleksyjnie, ale od serca: „Ja mam taką teraz wiarę, że mogę góry przenosić”. On spokojnie odpowiedział: „To przenoś”.
Postawmy sobie dzisiaj pytania: W jaki sposób pielęgnujemy ten dar wiary otrzymany na chrzcie św.? W jaki sposób rozwijamy, pomnażamy w sobie łaskę chrztu? Czy zmienia się nasza świadomość – co to znaczy być katolikiem? Czy jestem szczęśliwy, ba nawet dumny z tego, że jestem katolikiem?
W ostatnim czasie mogliśmy obejrzeć filmy dokumentujące życie kilku artystów. Patrząc na te filmy obserwowałem m.in. to, jaką rolę w ich życiu odgrywała wiara. W życiorysie jednego z nich ukazana jest relacja artysty do Boga, element powrotu do Niego i pomnażanie łask, wraz z rozwojem dalszej kariery, wraz z cytatem św. Augustyna: “Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na miejscu właściwym”. Przepiękny jest też znak krzyża czyniony przez naszych skoczków narciarskich przed skokiem, aby w ten sposób to właśnie Bogu ostatecznie zawierzyć swój skok – wybić się w górę i bezpiecznie wylądować na ziemi. Podziwiamy i dziękujemy za tę odwagę i świadectwo wobec tylu milionów kibiców.
Dzisiaj odnowimy przyrzeczenia chrzcielne. Niech to odnowienie umocni nas w wyznawaniu wiary w Chrystusa, w naśladowania Jego stylu życia, tak odmiennego, a jednocześnie tak intrygującego innych. W ramach naszej pracy duszpasterskiej chciałbym odwołać się do tego, co zostało napisane w naszej parafialnej gazetce o chrzcie świętym na str. 14: o powołaniu katechistów, o tym, jak ważny jest wybór imienia dziecka wraz ze świętym Patronem oraz o specjalnie uszytej białej szacie, która jest większa niż ogólnie dostępne, aby można było ubrać w nią dziecko na chrzcie, a nie tylko symbolicznie nałożyć. Mam nadzieję, że będzie taki chrzest, podczas którego my, szafarze, będziemy mogli to uczynić. Dzieci przygotowujące się do życia eucharystycznego otrzymałyby dzisiaj pamiątkę odnowienia chrztu św. wraz z buteleczką poświęconej wody. Ale uczynimy to, gdy będą ku temu warunki.
Przyzywajmy dzisiaj naszego św. Patrona chrztu św. lub bierzmowania, aby pomógł nam w tej pielgrzymce wiary do Domu Ojca. Przy tej okazji pytam się też każdego z Was: czy w Twoim pokoju wisi na ścianie wizerunek Twojego świętego Patrona? Jeżeli nie, to już czas, aby go tam umieścić. Wtedy na pewno łatwiej będzie nam o Nim pamiętać i Go przyzywać nie tylko od święta.
Jeżeli przynieśliśmy ze sobą dziś na Mszę św. swoje świece chrzcielne, to uczynimy to z zapalonymi świecami. Ja nie mam już swojej świecy od chrztu, ale chciałbym, aby ta, którą dziś, w moją 56. rocznicę chrztu, trzymam w dłoni, została już ze mną – abym mógł w kolejne rocznice w sposób uroczysty ją zapalić. Od dziś będzie na godnym miejscu stała w moim pokoju.
Świeca chrzcielna ma nam towarzyszyć przez całe życie, aż do odejścia z tego świata. Ona jest znakiem przypominającym początek naszej drogi wiary – czyli chrztu św. „Tutaj wszystko się zaczęło”. Ona jest też znakiem celu, do którego dążymy. „I gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki”, abyśmy znaleźli przygotowane w niebie wieczne mieszkanie” (I Prefacja o zmarłych). W kaplicy przygotowany jest już postument pod świecę chrzcielną zmarłego, aby towarzyszyła jemu na tej ostatniej drodze ziemskiej pielgrzymki. Jako rodzice, zatroszczcie się o świece chrzcielne swoich dzieci – przechowujcie je w bezpiecznym miejscu, zwłaszcza w czasie różnych przemeblowań czy przeprowadzek, tak by, gdy dziecko będzie opuszczało dom rodzinny, mogło ten dom opuścić ze swoją świecą, a jej światło wytyczało drogę wiary na jego dalsze życie.
Na początku jest miłość, a jej owocem jest nawrócenie, zmiana stylu życia. „Ty jesteś moim synem, moją córką umiłowaną”, powtarza dzisiaj Bóg po raz kolejny do każdego z nas.
Amen.
ks. kan. dr hab. Franciszek Jabłoński
Witkowo, 9 stycznia 2021 r.